HISTORIA-WCZORAJSZA.

2019.08.21.01.[PL]-text-Polityka-GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980-2005

GRABARZE POLSKIEJ NADZIEI 1980-2005

Tak naprawdę, to przygotowania do rozbiórki Sowietów rozpoczęły się już u progu lat 60. i nie w samym ZSRR. Kongres USA w 1959 roku przyjął dalekosiężny plan rozbicia Sowłagru na 22 państwa.

Rola śmiertelnych korników przypadła żydo-masońskiej agenturze wewnątrz ZSRR, usytuowanej w resortach siłowych i na szczytach KPZR. W początkach lat 60. na Uniwersytecie Kolumbia rozpoczynali swoją karierę żydowscy prekursorzy „pierestrojki” A. Jakowlew i O. Kaługin, wysokiej rangi funkcjonariusz NKWD, a pytanie o to, jak oni się tam dostali, jak wyjechali za żelazną kurtynę, jest z gatunku pytań o swobodne wojaże „naszych” prekursorów, takich jak Michnik, Geremek, Blumsztajn, J. T. Gross i dziesiątki innych KOR-ników. Jakowlew i Kaługin należeli do kadrowych funkcjonariuszy KGB, co ujawnił w 1993 roku przedstawiciel KGB W. Kriuczkow’. W połowie l at 60. Jakowlew w „Litieraturnoj Gazietie” otwarcie krytykował „nacjonalizm” rosyjski, występował antyrosyjsko i jakoś przechodziło mu to bezkarnie. Jakowlew swobodnie podróżował do Kanady, gdzie wchodził w nieformalne układy z wpływowymi przedstawicielami tamtejszej masonerii, na czele z premierem Kanady Pierre Trudeau. W połowie lat 60.-70. we władzach centralnych KPZR uformowała się grupa agentów wpływu pochodzenia żydowskiego: F. Burłaszkin, G. Szachnazarow, G. Gierasimow, Arbatow i Bowin. Czołową postacią był w tej grupie Arbatow. Urodzony w 1923 roku, był członkiem KPZR nieprzerwanie od 1943 do 1991 roku. W latach 60. i 70. Arbatow był jednym z głównych zakulisowych rozgrywających w polityce zagranicznej ZSRR, m.in. jako dyrektor Instytutu USA i Kanady. Zajmował zdecydowanie proamerykańskie stanowisko, o czym wtedy nie wiedziały jeszcze (rzekomo), sowieckie służby wywiadowcze. Przyjacielem Ameryki stał się już w latach 70. Wtedy też ważnym tuzem żydomasońskiej agentury wpływu okazał się słynny A. Sacharow i jego żona H. Bonner. Wtedy też rozpoczynała się gra o globalną dominację międzynarodowego syjonizmu spod znaku loży Bnai-Brith, Bilderberg Group i Komisji Trójstronnej, której współzałożycielem był „nasz” Zbigniew Brzeziński, zakulisowy promotor wyboru kard. K. Wojtyły na papieża. Inną międzynarodową atrapą oligarchów świata stał się słynny Klub Rzymski. Jego członkiem był późniejszy „rosyjski” premier i miliarder „z niczego” J. Primakow (1972). Wtedy właśnie harwardzki historyk żydowskiego pochodzenia Ryszard Pipes opracował dla administracji prezydenta Reagana strategiczny program erozji sowieckiego molocha za pomocą dywersji w takich dziedzinach, jak polityka międzynarodowa, kultura i ekonomia. Był to na razie program „wojny propagandowej” o powolny demontaż ZSRR. (1. „Młoda Gwardia”, 1992, nr 10 s. 84. Zob.: Oleg Płatonow: „Rosja pod władzą masonerii”, Moskwa 2000, s. 10. Passim) Na gruncie polskim próbami siłowymi okazała się prowokacja z grudnia 1970 roku, zakończona masakrą stoczniowców Trójmiasta, potem w 1976 r. jednorazowa podwyżka cen żywości o 70 proc, której wynikiem stały się zamieszki w Radomiu i innych miastach. A jeszcze wcześniej tzw. „wydarzenia marcowe” 1968 w Warszawie oraz „praska wiosna” w Czechosłowacji. Wszystkie te wydarzenia były koronkowo zorganizowanymi prowokacjami. Na przełomie lat 70. – 80. agentura wpływu usadowiona na szczytach KC KPZ R, KGB i GRU, w ekonomii i polityce zagranicznej ma już zwarty program i funkcjonuje sprawnie. Umyka to uwadze rzekomo wszechwiedzącym z KGB i GRU, ale to już dziwić nie może, zwłaszcza w kontekście kariery Andropowa, wkrótce Gorbaczowa.

  1. Zob. rozdział: Jaruzelski wykańcza Gierka i gospodarkę.

    „Zachód”, czyli głównie USA, wyasygnował na „proces demokratyzacji” ZSRR 90 miliardów dolarów. Te dolarowe dywizje szły głównie na wspieranie setek żydowskich agentów wpływu usadowionych we wszystkich dziedzinach życia Sowłagru, w tym na nowoczesny sprzęt wywiadowczy, na instrukcje, literaturę „drugiego (skąd my to znamy!) obiegu„. W trakcie, a nawet już po pierestrojce, świat dziwił się tej „nagłej” bezkrwawej, pokojowej transformacji, „demokratyzacji” ZSRR. Cudownej przemianie bestii w baranka. Arbatow , przy ścisłej współpracy Gorbaczowa i Jakowlewa, zajął czołową rolę w kierowaniu procesami „transformacji” ZSRR w masę upadłościową. Wokół Arbatowa skupili się inni czołowi agenci wpływu, tacy jak Koroticz, Afanasjew, Popów, Primakow. Zwłaszcza Primakow, wkrótce „milioner z niczego”. Dziwnym trafem, byli to w całości tego składu rosyjscy żydzi, to jeszcze jeden, a tak naprawdę to jedyny cud sowieckiej „pierestrojki”. Dokładnie jak i u nas. „Nasza” pierestrojka to kalka tamtej. W tym kręgu głównym rozgrywającym stawał się żyd Gorbaczow. Charakterystyczne, że poza tym kręgiem pozornie pozostawał Andropow. Nie kojarzono go ze spiskowcami. Przeciwnie, jeszcze uchodził za twardogłowego stalinowca starej daty. Partyjny aparat KPZR, czołowi działacze kultury i nauki, stanowili otoczkę, zewnętrzny pierścień tego rdzenia. W Polsce już mieliśmy za sobą rzekomo spontaniczną eksplozję „Solidarności”, umowę sierpniową, stan wojenny, nikomu jeszcze nieznane tajne rozmowy Kuronia i Wałęsy z SB w sprawie przejęcia władzy przez żydomasoński KOR, podczas gdy w ZSRR trwała gigantyczna praca agentury wpływu. W latach 1989-1992 odbyło się w ZSRR ponad 50 „naukowych konferencji” w czołowych ośrodków ZSRR – w Moskwie, Rydze, Leningradzie, Swierdłowsku, Woroneżu, Tallinie, Wilnie, Irkucku, Tomsku. W samej Moskwie odbyło się sześć takich instruktażowych konferencji. KGB i GRU nie reagowały. Straciły rewolucyjną czujność! Oficjalnie wszyscy z mocą akcentowali, na czele z żydem Gorbaczowem, „przewodnią” rolę partii. Ukochane dziecko GRU, organizacja pod nazwą „Narodowy udział w demokracji” (przewodniczący A. Wajnsztejn), finansowała działalność Instytutu Sacharowa, który propagował:

    — 1984 r. – działalność na rzecz „praw człowieka” — 1986 r. – działalność „wolnych uniwersytetów” (skąd my to znamy!). W 1990 roku specjalny fundusz Kongresu USA finansuje działalność tzw. „Międzynarodowej parlamentarnej grupy Wierchownogo Sowieta SSSR”.‚

    Konsoliduje się czołówka przyszłego reżimu pijaczyny Jelcyna, marionetki żydowskich oligarchów: Popow, Starowojtowa, Połtorianin, Muraszow, Stankiewicz, Gajdar, Boczarow, Jawlińskij, Bołdyriew, Łukin, Czubajs, Nyjkin, Szabad a także główni promotorzy wyboru Jelcyna na prezydenta: Urmanow, Wiriutin, Rzeźnikow, Andrejewskaja, Nazarow oraz czołowi przedstawiciele prasy i telewizji.

    I znów, dziwnym trafem, wszyscy, dokładnie wszyscy tu wymienieni mieli pochodzenie „jerozolimskie”. Gorbaczow już jako gensek KPZR znał doskonale przebieg i programy szeroko zakrojonej „pierestrojki” ZSRR w wykonaniu tej piątej kolumny. Nie sprzeciwiał się niczemu. Przeciwnie, dyskretnie roztaczał nad tą robotą parasole ochronne. KGB go o tej kreciej robocie informowało wielokrotnie, bowiem ta machina wciąż jeszcze „rabotała” rzekomo proradziecko. W 1990 roku meldował mu o tym przedstawiciel KGB Kriuczkow, o czym pisała „Sowietskaja Rossija” w 1992 (21 X) i 1993 roku (29 V). Wydarzenia toczyły się już lawinowo. Do gry wchodzi Fundacja Sorosa i jego liczne agentury „pozarządowe”. Pilotują tę robotę tacy agenci wpływu jak J. Afanasjew redaktor naczelny pisma „Znamia” G. Bakłanow, ideolog pierestrojki Zasławskaja, sędzia Trybunału Konstytucyjnego Ametystów. W szóstym numerze pisma „Znamia” (1989) Soros już jawnie nawołuje do wal ki z rosyjskim „nacjonalizmem”, upatrując w nim wielkie niebezpieczeństwo dla światowych sił „demokracji”. I znów identycznie w Polsce: „nacjonalizm”, „szowinizm”, „ksenofobia” i, ma się rozumieć, „antysemityzm”.

    Cała czołówka rosyjskiej „pierestrojki”, to żydomasoneria. Pierwsze związki i kontakty żydowskich liderów KPZR z masonerią zachodu, datują się na długo przed faktyczną pierestrojką, już w latach 60. i 70. Pierwszy kontakt z masonerią zachodu Gorbaczow nawiązał podczas prywatnego urlopu we Włoszech, gdzie prężnie działały loże masońskie na czele ze słynną lożą „P-2″. Jakowlew wszedł w konspiracyjne związki z masonerią w Kanadzie. Spotykał się tam z masonem Pierre Trudeau, premierem Kanady. Pierwsze wzmianki o masońskiej inicjacji Gorbaczowa pojawiły się w 1988 roku w niemieckiej prasie i w „Nowym rosyjskim słowie” z 4 października 1989 roku. Tam właśnie ukazały się zdjęcia Grobaczowa z prezydentem G. Bushem (seniorem), przekazującymi wolnomularskim „braciom” masońskie gesty nie znane „profanom”. (1. Sowietskaja Rossija, 26 października 1992.)

    Do światowej masonerii Gorbaczow dołączył po wstąpieniu do Komisji Trójstronnej z inicjatywy agenta Mossadu G. Sorosa. To Soros finansował rosyjsko-amerykański fundusz pod nazwą „Inicjatywa kulturalna”. Bardzo kulturalna, jak wynikało z jej rezultatów. Wśród funkcjonariuszy i beneficjentów Funduszu Sorosa znaleźli się m.in. tacy wpływowi rusofobi, jak wspomniany Afanasjew, Makarow i Ametystow. Gorbaczow stał się członkiem Komisji Trójstronnej w 1989 roku, ale główny, wręcz historyczny w skutkach sabat światowej masonerii odbył się w Moskwie pod wodzą Dawida Rockefellera i członka loży Bnai-Brith Henry Kissingera2 , światowej rangi żydomasona Valery’ego d’Esteinga Giscarda oraz Nakasone.

    Ze strony rosyjskojęzycznej żydomasonerii, oprócz Gorbaczowa, w tym masońskim zlocie wzięli udział Jakowlew, Szewardnadze, Arbatow, Primakow, Miedwiediew i inni. W rezultacie tajnego porozumienia, zostały wtedy opracowane dalekosiężne plany dekompozycji ZSRR, długo jeszcze nieznane nawet liczącym się politykom i obserwatorom sceny politycznej w ZSRR. Nie rozumieli oni tajnej istoty historycznego spotkania Gorbaczowa na Malcie, bastionie światowej loży „Kawalerów Maltańskich” 3 z amerykańskim prezydentem. Malta stała się miejscem kluczowych ustaleń, które doprowadziły do demontażu Związku Sowieckiego i rzekomo spontanicznych przewrotów w krajach „demoludów” sowieckich. Dodajmy, że Gorbaczow, Jakowlew, Szewardnadze (były szef KGB), Miedwiediew i Primakow, to członkowie Politbiura KPZR, od których wychodziły wszystkie najważniejsze decyzje polityczne Sowłagru. Dodajmy także, że chronologicznie pierwszą strukturą masońską powołaną w ZSRR była loża żydowska Bnai-Brith. W 1989 roku „L’Arche” żydomasoński periodyk wychodzący w Paryżu napisał, że w Moskwie w dniach 23-29 października 1989 roku gościła delegacja francuskiego dystryktu tej światowej loży żydowskiej Bnai-Brith, w składzie 21 przedstawicieli, na czele z prezydentem dystryktu M. Aronem. W skład powołanego wtedy rosyjskiego dystryktu Bnai-Brith weszło 63 rosyjskich wpływowych żydów, faktycznych twórców „rosyjskiej” pierestrojki!
  2. Z powodu powiązań z Mossadem, Soros został wydalony z Węgier, skąd pochodził, a także z Rumunii i Czechosłowacji. Zob. O. Płatonow, op. cit., s. 23.
  3. Jesienią 2006 roku – żyd-syjonista i mason - Kissinger został nieformalnym doradcą papieża Benedykta XVI do spraw międzynarodowych.
  4. Czołowymi masonami z loży Kawalerów Maltańskich są: Jelcyn, Gorbaczow, Bierezowski, Jakowlew, Abramowicz, Szewardnadcze, Lisowskij i Borodin. W tym samym czasie powołali przedstawicielstwa (filie) Bnai-Brith w Wilnie i Rydze, a w późniejszym czasie w Petersburgu, Kijowie, Odessie, Niżnym Nowogrodzie i Nowosybirsku’. Najważniejsi członkowie rosyjskojęzycznej loży Bnai-Brith, poza Gorbaczowem to: miliarder z niczego Gusińskij, Łużkow, Smoleńskij, Szajewicz, Chodorkowski (odsiaduje ośmioletni wyrok za miliardowe grabieże podatkowych należności za ropę i gaz), Fridman, Awien i Hajt. Tę ekskluzywną sitwę światowej rangi żydomasonów z Bnai-Brith uzupełnią potem następni giganci Bnai-Brith i innych rytów: Czernomyrdin, Gajdar, Czubajs, Jawlinskij, Niemców, późniejszy premier Kirijenko, Hakamada i Fiedorow. Wymieńmy jeszcze „rosyjskich przyjaciół” Wielkiego Wschodu Francji. Są to: Łużkow, Primakow, Karaganow, Lebied (zginął w „wypadku” helikoptera ). Członkami „Wielkiego Turana” (masonerii islamskiej) są: Szaimujew, Auszew i znani przywódcy czeczeńscy Maschadow i Basajew. Takie to były kulisy, tacy to byli twórcy „rosyjskiej” pierestrojki, pod którą podwaliny położył żyd Andropow i kontynuował jego protegowany żyd Gorbaczow. Nasze rozważania o „cudzie” bezkrwawej pierestrojki zakończymy rolą Jana Pawła II w tej międzynarodowej operacji „zwijania” Sowłagru.

    W książce Nowotwory Watykanu wykazaliśmy, że promotorem tej nominacji było światowe żydostwo ze wspomnianych dykasterii masońskich, na czele ze Zbigniewem Brzezińskim, H. Kissingerem, D. Rockefellerem, przy współudziale kilku watykańskich kardynałów żydowskiego pochodzenia. Kardynał Karol Wojtyła odbył promocyjne, nieoficjalne podróże do USA i Kanady, podejmowany m. in. przez masona Trudeau. W tym czasie ministrem do spraw wielokulturowości był w rządzie Trudeau polskojęzyczny „szlachcic jerozolimski” senator Stanly Haidasz. Odbywał on spotkania z kard. Karolem Wojtyłą także w prywatnym gronie kanadyjskich żydów. Po wyborze kard. K. Wojtyły, senator Haidasz i Zbigniew Brzeziński byli pierwszymi,gośćmi,nowego,papieża,Jana,Pawła,II.
  5. Zwróćmy uwagę na zbieżność czasową tych wydarzeń z „polskim” Okrągłym Stołem z lutego 1989 roku. Senator Haidasz to Wielki Mistrz Zakonu Maltańskiego Szpitalników, wyjątkowo wpływowej w Kościele Katolickim loży masońskiej udającej szlachetne cele humanitarne i charytatywne, jak zresztą każda loża masońska. Na wniosek senatora Haidasza, Senat Kanady wysłał gratulacje Janowi Pawłowi II z okazji jego wyboru na papieża. Ówczesny sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej, wybitny mason watykański kard. J. Villot1 przysłał senatorowi Haidaszowi podziękowanie za tę inicjatywę. Historia XX wieku wciąż bezskutecznie czeka na definitywne ustalenie zleceniodawców zamachu na Jana Pawła II 13 maja 1981 roku.

    Papież sam stwierdził, że Agca był tylko wykonawcą zlecenia. Kim więc byli zleceniodawcy? Czy służby specjalne Andropowa? On sam? Jeżeli tak, to kłóci się ten zamach z rolą Andropowa jako zakulisowego wodza „rosyjskiej” pierestrojki. Czyżby więc był ten zamach rezultatem niesubordynacji KGB wobec wodza? Wszak Jan Paweł II spełniał kluczową rolę w tajnych działaniach na rzecz de montażu Sowłagru. Po cóż więc zamach na zwolennika pierestrojki? Same pytania i ani jednej przekonującej odpowiedzi 2. Tak oto Gorbaczow „pierestrojkowicz” z nadania Andropowa całkowicie zapanował na Kremlu i mógł przystąpić etapami do rozbiórki Sowłagru, a tym samym do odpadania demoludów od „matiuszki” . Odbywać się to musiało w miarę bezkolizyjnie. Efektem tego było w Polsce zamrożenie na całe 8-9 lat „demokratyzacji”, dzięki stanowi wojennemu, a przedtem metodycznemu wyrzucaniu z „Solidarności” jej prawdziwych przywódców i założycieli, przez żydowskich sprzymierzeńców Zachodu i Gorbaczowa, na czele z „bandą czterech” czyli Michnikiem, Kuroniem, Mazowieckim i Geremkiem. Szło im jak po sznurku, od Moskwy po Berlin Wschodni, bo mieli w cuglach Wałęsę. Dopiero po takim „wstępie” wyjaśnia się, dlaczego na stanowisko rzekomo głównego rozgrywającego w „Solidarności” desygnowano Wałęsę, oscylatora pomiędzy Bezpieką a „Solidarnością”, który niszczył i wyrzucał ze Związku radykalniejszych „gojów”, bo przeszkadzali w „pokojowej transformacji” Polski i całego bloku, bo myśleli i działali w kategoriach dobra robotników, Polski, a tamci w kategoriach żydolewackiego internacjonału. Jednocześnie otrzymujemy pośrednią odpowiedź na dotąd nie rozstrzygnięte pytanie: czy Jaruzelski i Kiszczak musieli wprowadzić stan wojenny?
  6. Posądzany o otrucie papieża Jana Pawła I.
  7. Szerzej i więcej na te fascynujące pytania – w książce autora ” Rosja we krwi i nafcie, która się ukaże latem 2007. I na drugie pytanie: czy Sowieci weszliby do Polski, gdyby Jaruzelski odmówił „towarzyszom radzieckim” wprowadzenia stanu wojennego? Przesłanki wyłożone w tym rozdziale wskazują na to, że: Jaruzelski musiał wprowadzić stan wojenny. W przeciwnym razie jego los byłby nie do pozazdroszczenia. Musiał wprowadzić stan wojenny również dlatego, że nigdy w całej swojej karierze, w żadnej sprawie, nawet nieskończenie mniej ważnej niż stan wojenny, nie powiedział swym kremlowskim mocodawcom: „NIET!” Gdyby nawet odmówił, to Sowieci i tak by nie weszli, czego gwarantem był sam Andropow i totalnie zażydzone struktury KGB, przygotowane przez Andropowa do historycznej rozbiórki Sowłagru decyzją światowego syjonizmu, któremu w budowaniu wszechświatowego globalizmu w miejsce wszechświatowego komunizmu, już od dawna przeszkadzał skostniały stalinowski aparat partyjnych mamutów z czasów rewolucji żydobolszewickiej 1917 roku. Niewprowadzenie stanu wojennego spowodowałoby niekontrolowaną erozję władzy sowieckiej w Polsce metodą strajków, interwencji ZOMO, ogólnego chaosu, ale bez siłowej kontrrewolucji. Zmierzalibyśmy do tego samego finału jak po stanie wojennym do Okrągłego Stołu.

    W latach 1980-1981 Jaruzelski stał się postacią w pewnym sensie tragiczną: gdyby odmówił, jego nie tylko kariera starego agenta NKWD, ale i jego życie byłoby realnie zagrożone. Towarzysze radzieccy wszak umieli te sprawy załatwiać bezszelestnie, a zdrada światowej ojczyzny proletariatu zwykle kończyła się strzałem w tył głowy lub spożyciem „ciastka z kremlem”. Generał Jaruzelski jak zwykle mijał się z prawdą wmawiając Polakom, że stan wojenny był mniejszym złem niż wejście „Wani” i że Sowieci stawiali to wejście jako nieuniknioną alternatywę rezygnacji ze stanu wojennego. Z omówionych tu powodów Andropow i potem jego masoński następca Gorbaczow nigdy by się nie zdecydowali na rozpętanie w Polsce „drugich Węgier” z 1956 roku czy Czechosłowacji z 1968 roku. Czy jednak Jaruzelski, Kiszczak i pozostali z esbeckowojskowej junty wiedzieli, co tak naprawdę dzieje się podskórnie w Sowłagrze? To mianowicie, że zachodzą tam zasadnicze przesunięcia sił na korzyść pełnej dominacji KGB i władca imperium Andropow całkowicie wykluczył zbrojną interwencję, bo to by naruszyło dominację KGB i oddało władzę i dawną rangę armii, nadto zamroziłoby na czas nieokreślony od dawna zaplanowaną „pierestrojkę”? Na to pytanie nie otrzymamy odpowiedzi nawet od samego Jaruzelskiego, bo krętactwo i kłamstwo stanowiło podstawowy rys jego osobowości. Można jednak pokusić się o założenie, że rządząca klika jednak nie rozumiała tej dalekosiężnej strategii i celu Kremla, jego głównego lokatora. Reżim sowiecki jeszcze za czasów „wczesnego” Gorbaczowa przynajmniej werbalnie kreował bowiem pozory kontynuacji stalinowskiego monolitu. Gorbaczow w ówczesnych wystąpieniach posługiwał się twardą retoryką stalinizmu. Mówił o wiecznie żywym komunizmie, o nieuchronnej klęsce kapitalizmu.

    W tym samym tonie paplała „Prawda”. Jaruzelski mógł śledzić dość czytelne personalne przegrupowania sił na korzyść KGB, czy jednak już wtedy trafnie rozpoznawał ich dalekosiężny cel, jakim był pokojowy demontaż Sowłagru siłami zażydzonego, agenturalnego KGB i partii, będącej już tylko atrapą dawnej KPZR? Można w to wątpić, ale pewności brak. Propagandową retorykę swych kremlowskich mocodawców Jaruzelski zawsze przyjmował jako nieodwołalne prawdy. Utwierdzać go w tym mogła zwłaszcza retoryka Gorbaczowa. Jeszcze na dwa tygodnie przed XXVII zjazdem KPZR, w wywiadzie dla komunistycznego francuskiego „L’Humanite”, Gorbaczow stanowczo zapewniał, że w ZSRR nie istniał żaden stalinizm: Stalinizm to pojęcie wymyślone przez wrogów komunizmu, aby oczerniać ZSRR i cały socjalizm
  8. Te słowa padały pięć lat po wprowadzeniu stanu wojennego! Jeszcze bardziej betonowo przemawiali generałowie Andropowa i on sam aż do swojej śmierci w 1984 roku. Tak więc Jaruzelski mógł wierzyć w tamten i późniejszy bełkot Andropowa i globalisty Gorbaczowa. Tym bardziej, że był to miód na jego serce, stalinowca oddanego komunizmowi na śmierć i zakłamane do końca życie. Przecież wszystko zależało, w tym jego życie, od trwałości i potęgi Wielkiego Brata. Gadając o niezniszczalności komunizmu, Gorbaczow w tym samym czasie czynił wiele na rzecz rozbiórki światowej ojczyzny proletariatu. Potwierdził to swoją postawą już po pomyślnym zakończeniu swej misji, nagle zamieniając się w ideowego, fanatycznego piewcę globalizmu, wolności, „demokracji”, wolnego rynku, uniwersalnego masońskiego „Humanizmu” i New Age. (1. „Prawda”, 8 lutego 1986.) W „Newsweeku” z 19 września 1998 roku, kiedy już dawno opadły z niego maski werbalne, a ze Związku Sowieckiego żelazna kurtyna, Gorbaczow ogłosił swoje credo: Rozwój świata jest możliwy tylko przy poszukiwaniu konsensusu dla wspólnego budowania, tak jak my (globaliści – H.P.) kroczymy do Nowego Porządku Świata. To o czym mówimy, jest jednością w różnorodności
  9. Gorbaczow otrzymał od rządu amerykańskiego, w podziękowaniu za pokojowe rozbicie Związku Sowieckiego ranczo po byłej bazie wojskowej w Presidio koło San Francisco w Kalifornii. Logo tego presidio jest identyczne z masońskim logo tzw. Zjednoczonej Inicjatywy. Gorbaczow został prezydentem Międzynarodowego Zielonego Krzyża (Green Cross International) globalistycznej organizacji Zielonych. Logo tego Międzynarodowego Zielonego Krzyża jest identyczne z logo organizacji pod nazwą United Religions Initiative…Ciekawe, że „humanistyczny” wspólnotowy żargon globalizmu zaczynał już opanowywać pozornie niereformowalny „późny” Breżniew, może dzięki temu, że jego żoną była żydówka rosyjska, a może działały nań fluidy Andropowa i jego niewidzialnych a nietykalnych protektorów zagranicznych i wewnętrznych. Breżniew jednak nie mógł być tak otwarty, jak wiele lat później Gorbaczow. Łączył jednak mantrę socjalizmu z czymś nowym: Sowieckie społeczeństwo jest urzeczywistnioną ideą proletariackiego i socjalistycznego humanizmu
  10. Wiemy aż do bólu, co oznaczał w praktyce ten proletariacki i socjalistyczny „humanizm”: dziesiątki milionów ofiar żydobolszewickiego terroru w Sowłagrze. Gdybyśmy się wdali w lekturę przemówień generała Jaruzelskiego z tamtych czasów aż po Rakowskiego: Sztandar Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej wyprowadzić, otrzymalibyśmy wielce pouczające podobieństwo do tamtych schematów oficjalnego żargonu naszych okupantów. Należał bowiem Jaruzelski do niereformowalnych twardogłowych, a jego sztywna sylwetka jakby na zawsze dopasowała się do gorsetu duchowego. Poszedł na konfrontację z narodem, godząc się nawet z odstraszającą masakrą górników kopalni „Wujek”, co było zresztą całkowicie zbędne, nadto stało w jawnej sprzeczności z nawoływaniem do spokoju, rozwagi, jedności. Generał Kiszczak był jego twardogłowym alter ego. Masakra „Wujka” wynikała z ich bolszewickiej, agenturalnej do szpiku kości formacji duchowej: utopić we krwi, rozdeptać, rozjechać gąsienicami czołgów jak na Węgrzech i w Czechosłowacji, choć jednocześnie wiedzieli, że zwyczajna blokada kopalni „Wujek” w zupełności by wystarczyła do jej neutralizacji. Gdyby Jaruzelski był inny niż Kiszczak i jego armia zbirów z ZOMO, MO i SB, to zrobiłby wszystko, aby z wysokości swego stanowiska skutecznie powściągać „jastrzębi” i prowokatorów Kiszczaka i jego samego. Mord na księdzu Jerzym Popiełuszce był oczywistą prowokacją od nich niezależną, obliczoną na wściekłość katolickiego narodu, na radykalizację nastrojów właśnie uciszanych przez konstruktywną opozycję „bandy czterech”: Kuronia, Michnika, Geremka i Mazowieckiego pod wodzą generała Kiszczaka. No właśnie: kto zatem stał za tym mordem? Gdyby stali Kiszczak z Jaruzelskim, byłaby to akcja samobójcza. Oni przecież wiedzieli, że nastrojów katolickiego narodu nie ucisza się mordowaniem kapłanów, jak w latach 1945-1955. Czy więc Grzegorz Piotrowski „szlachcic jerozolimski” działał ponad głowami Jaruzelskiego i Kiszczaka, choć za wiedzą różnych Pietruszków i Płatków, dających Piotrowskiemu jedynie logistyczną osłonę? Na co mógł liczyć sowiecki potwór zlecając mord na popularnym kapłanie, jeżeli wiemy już, że zależało mu na łagodnej transformacji ZSRR i demoludów? Co więcej po śmierci Jana Pawła II prokuratura i sąd włoski, które prowadziły śledztwo i skazały Ali Agcę, zaczęły jawnie oskarżać KGB o zlecenie zamachu na papieża, podczas gdy przez 20 lat ustalenia kończyły się na „bułgarskim śladzie”. Czy Andropow mógł skorzystać na tej śmierci? Z pewnością tak, lecz ryzyko było straszliwe! Czymś innym był mord na księdzu Popiełuszce, dokonany w Polsce, co nieuchronnie wskazywało na domniemanych policyjno-esbeckich zleceniodawców. Breżniew i potem Andropow jawnie przypisywali nominację kard. Wojtyły na papieża Zbigniewowi Brzezińskiemu i jego wpływom, o czym pisałem w książce Nowotwory Watykanu. Potwierdził to sam Brzeziński, w wywiadzie dla kanadyjskiego filmu biograficznego o Janie Pawle II. Papież powiedział do niego po konklawe: Ty mnie wybrałeś, więc musisz mnie odwiedzić. Po upływie ćwierćwiecza wiemy o tych dwóch zbrodniach niemal tyle samo co wtedy nadal nie znamy zleceniodawców. Znamy tylko „rękę i miecz”. Żydowskie przysłowie mówi: Nie sztuką jest rzucić w kogoś kamieniem, sztuką jest szybko schować rękę. Zleceniodawcy schowali ją z szybkością światła!
  11. World progress is onlypossible trough a searchfor universal human as we moveforward to a new world order… What we are talking about… is unily in diwrsity.
  12. Przekład z przekładu angielskiego Denissa Laurence Cudd’ego: Secular Humanizm… w „Christian World Report”, wrzesień 1989.

    Ten sam Jaruzelski, który jeszcze w latach 70. patronował usuwaniu żydów z armii, w stanie wojennym i potem radykalnie przestawił azymuty na służalczość wobec nowych panów. Pod groźbą izolacji reżimu w kręgach politycznych i gospodarczych Zachodu, zaczął usłużnie zabiegać o akceptację wpływowych kręgów żydowskich w Europie i na świecie. Występował jako przyjaciel żydów, który rozgromił pierwszą „Solidarność”, gdyż była „antysemicka”, „nacjonalistyczna”. Sprzyjała kreowaniu takiego obrazu „otwartego” na Zachód Jaruzelskiego jego komitywa z Michnikiem. Starając się zyskać poparcie światowego lobby, Jaruzelski oskarżał Polaków o „antysemityzm”, co było szczególną podłością tego zdrajcy i zaprzańca polskości. Są tego przynajmniej dwa nikczemne przykłady. Jeden z nich podaje osławiony Aleksander Smolar, zaciekły wróg polskości na łamach podziemnego „Aneksu” z 1986 roku (nr 41-42, s. 121)’. Potwierdzał takie przykłady żydowski publicysta z USA Michael Kaufman w książce „Mad dreams saving grace, Poland: A Nation in Conspiracy”, New York 1989, s. 17P. Kaufman opisał tam zachowanie Jaruzelskiego w czasie wizyty w Polsce prezesa Światowego Kongresu Żydów Edgara Bronfmana. Pisał, że rządowi oficjele wciąż powtarzali oskarżenia, że Solidarność wyrażała antysemickie poglądy i postawy. Tak oto sami światowej rangi żydzi syjoniści potwierdzali, że w zniszczeniu pierwszej „Solidarności” junta Jaruzelsko - Kiszczkowa sprzęgła swoje wysiłki z polskojęzycznymi żydami w walce z „Solidarnością”, z jej twórcami, a nurt ten reprezentowała właśnie „banda czterech” Kuroń, Geremek, Mazowiecki, Michnik i cały KOR, bastion późniejszej Unii Demokratycznej i Unii Wolności. Mając dookoła tylu wrogów w szeregach własnych, w wojsku, Bezpiece, w KOR i w zachodnim syjonizmie „Solidarność” musiało spotkać to, co ją spotkało rozbicie od wewnątrz, eliminacja jej twórców o narodowym, robotniczym rodowodzie. Ciąg dalszy, czyli skutki tej zmasowanej dywersji, sabotażu, pałek ZOMO i pałek propagandy medialnej polskojęzycznej i zachodniej już znamy. Zapamiętajmy więc Jaruzelskiemu ten jego zakłamany, koniunkturalny filosemityzm, jego marsz po trupie pierwszej „Solidarności” i po trupach wielu jej działaczy. Był do końca, przez całą swoją karierę agenta NKWD bezwzględny wobec słabych, śliski jak glista wobec aktualnie silniejszych wobec żydostwa sowieckiego i potem zachodniego. Z takimi można było wypić wiadra gorzałki, a potem nagle zobaczyć noże wyciągnięte zza cholew walonek…Z jednym tylko „historycznym” wyjątkiem obradami Okrągłego Stołu i spiskowaniem w gabinetach SB, jak to robili Kuroń, Wałęsa. Protokoły rozmów Kuronia z esbekiem Janem Lesiakiem, sądzonym w 2006 roku za „inwigilację prawicy”, publicysta Stanisław Michalkiewicz nazwał „protokołami mędrca Kuronia”, co było werbalnym nawiązaniem do słynnych „Protokołów Mędrców Syjonu”. Ale cóż, Michalkiewicz to przecież „antysemita„, więc człek niewiarygodny.

    Pozdrawiam.

    :ugeek: